To nie będzie ani naukowa rozprawa, ani tekst przytaczający zestawy badań, ale w pełni subiektywne spojrzenie oparte na doświadczeniu białej kobiety, w średnim wieku, która żyje od zawsze kulturze europejskiej opartej na chrześcijańskich wartościach. Może i ten wstęp jest zbyteczny, ale w momencie gdy ktoś będzie chciał zarzucić nie dość wnikliwe podejście do tematu, to proszę go o wrócenie do tego zdania.
Tak oto ja Danutka zapraszam Was w podróż, może trochę jak Dante w Boskiej Komedii przez świat hejtu, nienawiści, niechęci czy może urazy. Ponieważ temat byłby tak szeroki, że zrobiłaby mi się z tego powieść na miarę Ulissesa to ograniczę się do mojego światka tanecznego. Nie bez przyczyny podkreślam, że mojego, bo mam świadomość, że w zależności od środowiska i gdzie się przyłoży ucho to tam różne głosy słychać.
Jestem ciekawa ilu osobom które mnie znają pojawi się w głowie pytanie, ale co ta Danutka może o hejcie wiedzieć. Przecież ją znamy i raczej lubi się z ludźmi i nie ma wrogów. Ano trochę się znam i myślę, że każdy z nas niestety w jakimś stopniu się o hejt w tańcu otarł.
Skoro to podróż, to potrzebne nam będą kierunki. Podstawowych są cztery, to tak alegorycznie, zadajmy sobie na każdy kierunek świata po jednym pytaniu.
Północ – GDZIE się hejt pojawia
Z pozoru pytanie o tyle nieskomplikowane, bo od razu przychodzi, że pojawia się w ludziach – innych tancerzach. Noo tak… ale tutaj jesteśmy już całkiem głęboko w środowisku. A jakby tak zrobić krok wstecz, to gdzie się pojawi pierwszy symptom hejtu tanecznego?
Powiedzcie, i tutaj to głównie pytanie do Panów, ilu macie nie tanecznych kolegów, którzy zieją nienawiścią do tańca i traktują go jako pierwszego wroga męskości. Taniec został ustawiony w jednym rzędzie z fobią przed nie heteroseksualnymi osobami czy ogólnie to fobią przed ludźmi świadomymi swojego ciała, swojej cielesności. Ile razy zdarzyło Wam się słyszeć, że taniec jest pedalski (jakby bycie gejem, było czymś złym), albo padł komentarz: rusza się w taki wyuzdany sposób (ale jednocześnie wiecie że tego ruchu zazdroszczą inni). Mnie się zdarzyło wielokrotnie słyszeć wypowiedzi o tym, że mój taniec jest zbyt sensulany (a niech mnie!). Nie był to agresywny hejt, atak na moją osobę, ale ta forma niezgody, braku akceptacji wyrobiła we mnie przekonanie, że część mnie jest zła i powinna być ukryta. Ile razy teksty w tym stylu powstrzymały Waszych kumpli przed pójściem na kurs tańca. Ile razy się nie przyznaliście do tego, że tańczycie, bo obawialiście się, że zostaniecie potraktowani jako przegrani. A przecież taniec to siła. Wymaga dyscypliny, samozaparcia, precyzji w pracy nad sobą w nie mniejszym o ile nie większym stopniu jak sztuki walki.
Z mniej oczywistych przestrzeni, to nie wiem czy komuś rzuciło się w oczy, ale fabuła wszystkich (albo większości) filmów tanecznych rozpoczyna się od hejtu. I ten jest różny. Bo czasem jest to hejt w środowisku, w relacji, systemu, można by wymieniać. Jedno mnie zastanawia, czy gdyby rozpocząć taki film tanecznych nie od walki o byt, tylko od punktu wzrostu i rozwoju, to może generalnie łatwiej by nam było się w tę przestrzeń zagłębiać? Na tej podstawie też chciałabym przedstawić kilka poziomów hejtu z jakim taniec się mierzy. Ta tak zwana niechęć może być różnie ulokowana, patrzcie na kolejne filmy taneczne:
Dirty Dancing – wojna klasy burżuazyjnej z klasą robotniczą( de facto usługową, ale to ciągle aktualne)
Billy Elliot – tutaj poruszamy temat homofobii
Street Dance 2 – tutaj najbardziej widać hejt i wojnę wewnętrzną samego środowiska
Czarny Łabędź – na pełnej grubości wjeżdża brak akceptacji siebie
Tak naprawdę można by się pokusić o pogrupowanie i przypisanie do określonej kategorii wszystkich filmów, ale mnie nie o to chodzi. Chciałam pokazać, że i w naszym środowisku ten problem hejtu można podzielić na warstwy, prawie jak tort.
Najpierw mamy problemy na linii taniec – społeczeństwo. Kiedy już w tańcu się znajdziemy, niespójności pojawiają się w gatunkach-rodzajach tańca;
Sami przed sobą przyznajcie się ile razy głosiliście prawdę, że socjalny taniec jest lepszy od scenicznego… że bachata lepsza od towarzyskiego, bo nie jest taka sztywna, że można ją wszędzie wykorzystać. Jak już przebrniemy przez rodzaj to lądujemy w konkretnej szkole i mamy na równi podziały pomiędzy:
Techniką tańca i metodologią jego uczenia. Oooooo to jest gruby temat. Jeśli kiedyś zostanę naukowczynią, obiecuję zrobię pracę badawczą na temat:
Dlaczego każdy musi mieć rację i obstaje przy jednym, jedynym sposobie uczenia.
Każda szkoła > instruktor ma swój styl, ale nieeee musimy je porównywać, nie po to żeby odkryć który nam najlepiej służy na dany czas, ale po to żeby ogłosić, ten instruktor, szkoła, styl tańca, taniec jest lepszy. A wiadomo zaraz jak mówisz, że coś jest lepsze, ktoś się nie zgodzi i powie, że jest gorsze i zaczyna się spirala. Jakby nie można było zostawić, a spoko tak to robisz, ja wolę i pasuje mi inaczej.
2. Wschód – Jak się ten HEJT manifestuje
Dobra mamy trochę rozpracowane w jakich przestrzeniach hejt w tańcu się może pojawić, ale jak się to przejawia. Przecież sytuacje, kiedy ktoś na kogoś na parkiecie krzyczy raczej należą do rzadkości. Jest wiele subtelniejszych form.
Pierwsza, zorganizowane grupy kursanckie. Generalnie nie jest to coś złego, że ekipa poznająca się na kursie spędza ze sobą coraz więcej czasu, ale w momencie kiedy staje się zamkniętą grupą własnej adoracji, zaczyna być nie dobrze. Początkowo napędzająca energią innych kursantów, a za tym szkołę i środowisko, grupa, zaczyna tworzyć ferment. Wierna swojej szkole często deklamuje, że wszystkie inne są fatalne, albo zgłasza instruktorom, że byli na przeszpiegach na zajęciach w kogoś innego. Ja się pytam na czym te przeszpiegi miałyby polegać? Przecież wiem, że inni uczą, tłumaczą inaczej, dla wielu w bardziej zrozumiały sposób niż ja, albo materiał jest na dany moment bardziej dopasowany do potrzeb danej osoby. Jednak nie mogę powiedzieć, że to są lepsze zajęcia. Skąd mogę to wiedzieć. A może właśnie to właśnie moje zajęcia poruszą jakiś element w danej osobie, który będzie kamieniem milowym dla niej i jej tańczenia. Tego nigdy nie wiadomo, stąd moja filozofia: naprawdę da się skorzystać z każdych zajęć.
A skoro jesteśmy przy grupach, to wiadomo, że ostatnio bardzo modne są grupy FB lub wszelki inne tego typu twory. Osobiście uważam, że z powodu ogromnej dozy bezkarności, bo inaczej się wrzuca słowa w Internet, a inaczej rzuca nimi komuś prosto w twarz, internet jest skazany na porażkę komunikacyjną. Tak wiem strzelam sobie tutaj w kolano. Jednak wystarczy jeden człowiek by zamącić dobrą dyskusję. Najczęściej oczywiście pod hasłem: wolność słowa i ja to dla dobra ogółu. Tak jak najbardziej. Wypowiadajmy się, ale może przyjmijmy za wspólny mianownik chociaż tyle, że jeśli my chcemy dobrze to i inni chcą i nie ma co w ocenianiu być wulgarnym, a wiele rzeczy można powiedzieć bezpośrednio do zainteresowanych.
Wracając trochę do zamkniętych grup szkolnych, ile razy zdarzyło się Wam mijać swoich kolegów z innej szkoły i usłyszeć przez przypadek komentarze na temat techniki tanecznej w którą prowadziliście w swojej szkole. Oczywiście nie muszę dodawać, że komentarze te nie były oczywiście pochlebne, ale pochlebne były pochwały na temat Waszego tańca które dosłownie 5 minut wcześniej otrzymaliście od tej osoby. Zabawne jak wiedza wpływa na naszą percepcję. Osobiście dlatego do tej pory bardzo niechętnie przyznaje się na imprezach w nowych środowiskach tanecznych, że mam z tym coś więcej wspólnego niż kurs.
I pozostaje na tej linii ostatnia forma hejtu. Troszkę mityczna dla większości osób z tego środowiska( i dobrze) niestety nie dla mnie. A mianowicie jest to ban na pojawienie się na terenie innej szkoły. Czy słusznie, czy nie nie o to tutaj chodzi, jednak nie ma co owijać, że jest to pewna forma demonstracji uczuć, najprawdopodobniej niekoniecznie życzliwych. Osobiście nie uważam, by cokolwiek wnosiła, ale może tak ma być. Ze wszystkich manifestacji jest chyba jednak najszczerszą formą i poza logistycznymi nie generującą dalszych problemów.
3. Południe – Czego dotyczy?
Może wszystkiego. Ale pewnie już wyłapaliście schemat, który narysowałam:
Taniec > Styl> Szkoła> Instruktor> TY(Ja)
Tak jak Maslow miał piramidę potrzeb, tak też i hejt ją ma. I każdą jego formę, przejaw można by wrzucić, w którąś z tych szufladek. I w zależności od szufladki inaczej się z nią będziemy rozprawiać.
4 . Zachód – Jak sobie radzić z nienawiścią
Pewnie odpowiedzi na to pytanie jest wiele, jak sposób. Rozpoczynając na głębokim oddychaniu wprowadzającym w stan medytacji, a kończąc na skomplikowanych technikach. Ja mam swoją jedną zasadę:
Rób swoje, nie mieszaj się, a jak już musisz nie staraj się nic zmienić na siłę. Powiedz co masz powiedzieć, żeby się nie udusić, ale nie oczekuj, że Twój sposób będzie dla kogoś lepszy.
I tak zamykając ten temat, dochodzę do wniosku, że nie mam co walczyć z hejtem, bo go nie pokonam. Pomimo tego, że w moich oczach mało produktywna droga, to dla kogoś to wciąż jest droga i ma prawo ją taką wybrać. Jedyne co to marzy mi się bym nie musiał tamtą stroną chodzić, bo mi po prostu nie pasuje.